wtorek, 17 września 2013

Zły Tyrmand

Świetnie czyta się książkę Mariusza Urbanka - Zły Tyrmand. Przede wszystkim dlatego, że jest małych rozmiarów i w autobusie się nie męczę trzymając ją przed oczami. I w plecaczku nie ciąży. Ale i treść mi odpowiada - począwszy od śmiesznych historyjek i Leosiu (jak to kiedyś w Mikołajkach pokazał nieudolnemu kelnerowi jak się przynosi do stolika naczynia z potrawami - nauczył się tego podczas kelnerowania w Niemczech podczas okupacji; jaki to Tyrmand był szarmancki - nieważne ile wypił alkoholu podczas imprezy, zawsze podsuwał krzesło siadającej obok kobiecie...) po dosyć poważne rozważania, na ile Tyrmand był komunistą tuż po wybuchu wojny, gdy przebywał w Wilnie.
Przeczytałem już połowę i łaknę więcej.

P.S.
Tak naprawdę nikt nie wie czy Tyrmand to Tyrman a "d" dostawił sobie aby łatwiej było pozować na kurlandzkiego szlachcica. Czasem też podpisywał się jako Leonard. A niektórzy sądzą, że jego nazwisko przekręcił Eile - Tyrmond brzmiało zbyt płasko.

P.S.2
I znowu śmiesznostka: Jakieś świeże małżeństwo spotyka się z Tyrmandem - ten jako gentleman chce pomóc kobiecie zdjąć płaszcz, a ona mówi: Sama to zrobię. Na to mistrz celnej riposty - Niebywałe! Ta kobieta rozbiera się sama!
O mało nie doszło do pojedynku z szanownym panem mężem - na szczęście udało się jakoś załagodzić sytuację...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz